Zakończywszy akademickie przygody, dzisiaj wyruszyliśmy zwiedzać okolice. Zaczęliśmy od ogrodo-galerio-biblioteki – kompleksu w którym znajdują się te trzy instytucje. Ogrody – zdjęcia mówią same za siebie, galerie – też przyzwoite (może bez wielu nazwisk ale za to naprawdę interesujące), natomiast biblioteka – miodzik. Pierwszy raz zobaczyłem w oryginałach tyle słynnych książek od Kopernikańskiej o obrotach sfer niebieskich po wszystkie anglojęzyczne wydania „O pochodzeniu gatunków” Darwina.
To był jednak dopiero początek, następnie przetransportowaliśmy się naszym wehikułem do centrum LA i pospacerowaliśmy po Downtown. Po raz pierwszy wiedziałem co robię w tam tym rejonie i poruszałem się z jakimś wcześniej (chociaż niewiele) ustawionym planem. Nawet zaczęło mi się tam trochę podobać, aczkolwiek brud i syf na ulicach nadal są obecne. Przynajmniej pokazałem odrobinę prawdziwej twarzy tego miasta.
Na koniec dnia zostawiłem panoramę LA i wizytę w obserwatorium. Na zachodzie to dopiero umieją robić muzea, instytucje naukowe. Aż się nie chce z nich wychodzić (i nie dlatego, że nie spuszczają z powrotem. Obejrzeliśmy fascynujący film w planetarium, poważyliśmy się na Księżycu i moi słuchacze mieli okazję dowiedzieć się kilku ciekawostek z astronomii. Na dokładkę była okazja do zdjęć widokówkowych.
Jeśli o zdjęciach już mowa to zapraszam na moje – reszta przyjdzie później:
http://picasaweb.google.com/marzast/2009_06WyjazdDzien1#
pozdrawia
Marian Zastawny
Pasadena, California
Pasadena, California